„What doesn’t kill you makes you stronger” czyli stare, dobre „Co cię nie zabije, to cię wzmocni” to jedna z sentencji z lubością rozpowszechnianych przez mówców motywacyjnych, coachów i wszelkiej maści ciocie i wójków „dobra rada”. Jest tak wszechobecna, że traktujemy ją jak nośny refren albo ludową mądrość i mało kto pamięta, że jej autorem jest nie kto inny jak naczelny nihilista Fryderyk Nietzsche. Chętnie podjęlibyśmy się dłuższych rozważań jak ta i wiele innych uparcie powtarzanych prawd, mogą prowadzić na manowce, jak i obszernej analizy całego dzieła niemieckiego filozofa, pod znamiennym tytułem: „Zmierzch bożyszcz, czyli Jak filozofuje się młotem”. Ale dziś nie o tym.
Bo dziś proszę Państwa, znów cytując mistrza Fryderyka, „Gott ist tot” a nowym królem zostaje „What doesn’t kill you mutates and tries again”.
Co cię nie zabije, mutuje i spróbuje ponownie
Covid zaktualizował bazę wirusów do wersji B.1.1.529. Złośliwe oprogramowanie, zdaniem niektórych zaprojektowane w celu przejęcia kontroli nad naszymi umysłami, mutuje, rozprzestrzenia się, zakłóca działanie naszych komputerów pokładowych i wszczepionych mikrochipów, a w skrajnych przypadkach kasuje twarde dyski.
Omicron, nowa mutacja koronawirusa została po raz pierwszy odkryta w RPA i od tego czasu wykryto ją również w Australii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Izraelu, Włoszech, Czechach i Hong Kongu. Światowa Organizacja Zdrowia uznała ją za wariant niepokojący, jednak naukowcy zgodnie podkreślają, że aby poznać ostateczne odpowiedzi na pytania czy rzeczywiście nowy szczep jest bardziej zaraźliwy, czy powoduje cięższy przebieg choroby i czy może mieć wpływ na skuteczność szczepionki, potrzeba czasu i dokładnych badań. O pojawieniu się nowego wariantu wiemy od tygodnia, na solidne badania i ostateczne odpowiedzi lekarze i naukowcy potrzebują ok. 2 tygodni. Dziś pewne jest jedno – wirus nie jest słabszy, nie jest w odwrocie i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Jak działa Omicron?
Podobnie jak wcześniejsze warianty, Omicron ceni sobie dobre towarzystwo i lubi rozprzestrzeniać się przez załączniki przekazywane w serdecznych uściskach i wiadomości przesyłane drogą kropelkową. Może być ukryty w systemach operacyjnych osób, z którymi mamy kontakt w miejscach publicznych i śmiesznych obrazkach z przyjacielskich czy rodzinnych spotkań. Nie istnieje system operacyjny, który nie jest narażony na zainfekowanie złośliwym wirusem. Ale istnieją sposoby, aby chronić się przed potencjalnymi atakami i uniknąć konsekwencji związanych z infekcją. Dla uzyskania rozsądnego poziomu ochrony ważne są dobre nawyki, takie jak unikanie źródeł infekcji, ochrona przed potencjalnie niebezpiecznymi załącznikami poprzez częste mycie i dezynfekcję dłoni, blokowanie potencjalnie złośliwych kodów przy użyciu maseczek ochronnych, testowanie i w razie potrzeby usuwanie wirusów z zainfekowanych systemów dzięki zastosowaniu kwarantanny lub izolacji.
Oprogramowanie zabezpieczające
Najważniejszym krokiem do skutecznego zabezpieczenia przed wirusami jest instalacja programu antywirusowego. Obecne na rynku pakiety ochronne firm Pfizer, Moderna, Astra Zeneca oraz Johnson&Johnson są wyposażone w najnowocześniejsze systemy zabezpieczające, posiadają firewall, który znacząco zwiększa poziom ochrony, blokując żądania dostępu do naszego systemu odpornościowego ze strony niebezpiecznych i nieuprawnionych użytkowników, powszechnie dostępne i darmowe.
Nie wszystkie antywirusy zapewniają ochronę na całe życie. W przypadku niektórych odporność na złośliwe ataki z czasem maleje, wirusy mutują, szukają luk w systemach zabezpieczenia i nowych sposobów, aby skutecznie atakować. Dlatego konieczne jest aktualizowanie oprogramowania zabezpieczającego, dzięki czemu system staje się odporniejszy na potencjalne ataki i silniejszy w walce z ciężkim przebiegiem infekcji. W przypadku zastosowania pakietów ochronnych Pfizer, Moderna, Astra Zeneca i Johnson&Johnson aktualizacja zalecana jest po minimum 6 miesiącach.