Grupa MOCOS (MOdelling COronavirus Spread), międzynarodowy interdyscyplinarny zespół naukowców zajmujący się modelowaniem epidemii COVID-19, udostępnił niedawno raport p.t. Prognoza długoterminowa czwartej fali, w którym to zespół przewiduje jak w najbliższych miesiącach może wyglądać pandemia COVID-19.
Jak informują eksperci, czwarta fala rozpoczęła się już w lipcu 2021 r., następnie w lipcu i sierpniu umiarkowanie wzrastała. Na początku września wzrost ten przyspieszył, najprawdopodobniej z powodu: efektów sezonowych (zmiana pogody, większa aktywność w pomieszczeniach zamkniętych), końca wakacji i powrotu do pracy oraz szkół. W październiku, wraz ze otwarciem uniwersytetów i dalszą zmianą pogody zaobserwowano dodatkowe przyspieszenie, a wartości replikacji wirusa, (czyli tego ile osób zakazi statystyczny chory [wskaźnika R]) przekroczyły w naszej populacji 1,5.
Co może dziwić ocena wartości R jest obecnie podobna to tej z października 2020 r., bo choć eksperci szacują (optymistycznie), że około 65% populacji polskiej posiada odporność przeciwko ciężkiemu przejściu choroby i zakażeniu to obecny wariant dominujący- Delta jest około 2,25 razy bardziej zakaźny niż oryginalny wariant koronawirusa w drugiej fali. Badacze utrzymują, że zwiększona zakaźność wariantu delta zasadniczo kompensuje efekt uodpornienia populacji polskiej, stąd podobny wzrost epidemii jesienią 2020 roku jak obecnie.
Główną różnicą w dynamice epidemii w porównaniu z 2020 rokiem jest inna wielkość populacji podatnej, która stanowi jedynie ⅓ populacji podatnej w 2020 roku, co prowadzi do wniosku, że bez interwencji i lockdownu w 2020 r. mielibyśmy w Polsce znacznie wyższą liczbę zakażeń w drugiej fali.
Naukowcy wskazują, że bez interwencji maksymalna liczba wykrytych przypadków w IV fali może wynieść pomiędzy 30 000 a 40 000 przypadków dziennie, choć jest to uwarunkowane założeniem, liczba dziennych badań rośnie proporcjonalnie do liczby obserwowanych przypadków. Biorąc pod uwagę obecne ustalenia, jeśli fala osiągnie maksimum to tylko dlatego, że duża część osób podatnych się zakazi (efekt nasycenia). Jednak przy takim scenariuszu szybki wzrost zachorowań spowodowałby również bardzo wysoką liczbę hospitalizacji. Liczba potrzebnych łóżek dla chorych na COVID może przekroczyć 40 000 w przewidywanym okresie, osiągając maksimum pod koniec grudnia.
Obecna czwarta fala różni się jeszcze czymś od poprzednich (które zakończyły się znacznymi interwencjami blokującymi aktywność społeczną, a nie zakażeniem większości narażonych czyli efektami nasycenia), a mowa tu o różnicach regionalnych w liczbie zakażeń. Podczas drugiej i trzeciej fali różnice regionalne w Polsce były spowodowane głównie różnicami w strukturze gospodarstw domowych. Obecne różnice wynikają w dużej mierze z różnych poziomów szczepień w różnych grupach wiekowych.
Eksperci rekomendują określone środki by minimalizować efekty IV fali COVID-19, takie jak: Dlatego zalecamy dodatkowe środki zaradcze, aby spowolnić czwartą falę, takie jak np. obowiązkowe noszenie masek FFP2w zamkniętych miejscach spotkań, regularne testy w szkołach,wprowadzenie nauki zdalnej na uniwersytetach, czy (tam gdzie to możliwe) organizacja pracy w biurze domowym. Przedstawiają również wykresy z prognozowanymi scenariuszami w zakresie zachorowań, zgonów i hospitalizacji, znajdujące się poniżej.
Zachorowania:
Zgony:
Hospitalizacje: